Majorka po raz trzeci

Wypadałoby dodac wpis :) . Na Majorce w tym roku  jestem pierwszy  raz. Codziennie przychodzimy do kafejki na przeciwko hotelu, aby wejść na internet. Dopiero dziesiaj postanowiłam napisać, a więc jestem w pokoju z Hanią a na wyjazd zabrało się 13 żeglarzy, mama, siostra Borysa, dziadek Jasia a trener Zdzichu dołączy pózniej. Po przyjeździe na miejsce kierowalśmy się prosto do pokoji a  z tamtąd do portu. Gdy słońce przygrzewało nam plecy my bylismy skupieni na robieniu żagli. Wszyscy zmęczeni podróżą wrócili do pokoji i ułozyli się w łóżkach.

Rano widok za oknem wygladał tak jakby miało zaraz wszystko zwiać. Naszczęscie w porcie troche ucichło. W Palmie wiatr był zdecydowanie mniejszy niż się wydawało z okien naszego hotelu. Zeszliśmy na trening z nadzieją dłuższego popływania. Jak pózniej się okazało nie było najcieplej, ale też nie mieliśmy najlepszej formy. Te 2 godziny na wodzie okazały się bardzo męczące. Spływalismy z myślą o drugim zimnym treningu. Jedynie Hania miała ochote na spędzenie zimnych chwil pomiędzy wzburzonym morzem. Jednak trener się rozmyslił, powiedział że to nie będzie robota. Po obiadku w apartamentach wszyscy zajęli się sobą a potem przyszedł czas na spanie.

Kolejnego dnia po rozruchu i pysznym śniadaniu wyruszyliśmy w droge do portu. Wiało dużo ale nikt się nie przejmował, jedynie zimno zawało o sobie znać. Złożenie żagli i przebranie się zajęło nam chwilkę i już na wodę! Po rozgrzewce młodsza grupa (w tym: Maja, Tytus, Borys, Jasiu, Basia i Wera) spłynąła pod rozkazem trenera. My zostalismy na wodzie. Wszystkim zdecydowanie bardziej się podobało niż poprzedniego dnia. Wracając na holu (z powodu o dziwo małego wiatru) zmarznęliśmy tak bardzo że palce juz nam odmarzały. Po nas na wode zeszli młodzi i stali pół godziny we flaucie. W pokojach rozgrywała się ekscytująca gra w kenta.

Śnieg! Po obudzeniu się za oknem nie dało się nie zauważyć śniegu leżącego wszędzie. Na majorce to była prawdziwa sensacja! Na rozruchu troche pomachalismy rękami i wróciliśmy do pokoji. Na odprawie z powodu niekorzystnych warunków do pływania trener zaproponował dwie opcje: iść do oceanarium lub na zakupy. Ponieważ oceanarium już zwiedziłam pozostały mi sklepy. Pomimo nieprzewidzianego zwrotu akcji to był naprawde przyjemny dzień.

 

 

 

Dziś jak codziennie rano, nieprzytomni zeszliśmy na rozruch. Jak codziennie zjedliśmy śniadanie, pojechaliśmy do portu. Nie zapowiadało się na wietrzny dzień. Zrobiliśmy sprzęt i po odprawie opóściliśmy port. Na dobry początek zjedliśmy kanapki co miało zabić czas na czekanie na wiatr. W końcu przyszedł! Niezdecydowanie lecz przyszedł, raz był raz go nie było. Pod koniec treningu zbierało się na burze, naszczęście spadł tylko deszcz, ale i wiatru było sporo. Po dopłynięciu do portu, byliśmy zmęczeni lecz nie wykończeni. Z chęcią weszliśmy pod prysznice, jak zwylke się ubraliśmy. W apartamentach czekał już obiad. Pewnie zaraz trener nas z tąd wygoni, więc tylko dodam zdjęcia a reszte wyjazdu opisze po powrocie do domu ;)   .          

 

Skomentuj

Komentarze

  1. Ciocia Justyna

    Martusiu sloneczko ale jestem z Ciebie dumna!!! Samych sukcesow zycze. Buziaczki od nas :-*

  2. Kari :***

    moja ty jak zwykle wiele przygód masz dzieki żeglarstwie. na zdjęciu da sie zauważyć twoją wymiatającą czapeczke wracaj do Pisza w podskokach , bo tęsknię :***

  3. NW

    Czytam z zainteresowaniem, proszę o jeszcze :)

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*