Ciąg dalszy nastąpił
Dramacik. Jak to to trener Zdzichu powiedział, na wodzie dział się dramat! Po przyjeździe do portu pogoda wydawała się nambardzo korzystna do pływania. Odprawa odbyła się tuż po przebraniu się. Zeszliśmy na wodę w dobrych chumorach i jak się na odprawie okazało na krótko. Podzieliliśmy się na grupy. Na początek była rozgrzewka, później długi fordewind i różne trasy na dwuminutowy start. Następnie wyścigi odbyły się z obiema grupami. Na koniec 15 minutowa przejażdżka na holu i pod prysznic! Na obiad było spagetti które wszyscy zajadali ze smakiem. Na odprawie było sporo śmiechu. A potem spać.
Następny dzionek zapowiadał się bez wiatru. Na rozruchu była totalna flauta! Po przyjeździe do portu okazło się że wieje zdecydowanie więcej. Zchodziliśmy na wode ze świadomością że wiatr jest dość porwisty, o czym na odprawie przypominał nam także trener Zizi. Na wodzie okazało się że jednak da sie przeżyć. Dość krytykowany trening okazał się większym dramatem niż poprzedniego dnia. Zrobiłam dwie nieplanowane gleby tym samym sposobem. Obiad był pyszny a odprawa długa. Trenerzy postanowili być mili i chyba im to wyszło. Biegać mieliśmy pół godziny, potem trener się rozmyślił i planowany był spacer po mieście. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Następnie czas wolny.
Ten dzień nie zapowiadał się słonecznie. Po dość krótkim czekaniu na wiatr zeszliśmy na wodę. Z tego powodu że nie wiało za dużo trener podczepił nas na hol. Oczywiście Agnieszka i tym razem musiała puścić moją cumę więc, poradziłam sobie z pomocą rumpla. Potem kilka ćwiczeń technicznych i oczywiście wyścigi na naszej ulubionej trasie. Na koniec odbyły się drużynówki. Uwielbiane szczególnie przez Hanie. Ja byłam w drużynie z Hanią, Lemurem i Mikołajem a reszta w drugiej. Po powrocie do hotelu trochę odpoczęliśmy i zjedliśmy obiad. Następnie poszliśmy biegać na 4,6 kilometra. Każdy musiał przyznać że się zmęczył. W czasie wolnym oczywiście graliśmy w kenta . http://www.facebook.com/photo.php?v=339689936071523 Własnoręcznie robiony przez trenera przemka filmik Oli
Nastęnego dnia, od razu po rozruchu odbyła się odprawa. Trener Zizi był z nas zadowolony. Tylko drużynówki nie przypadły mju do gustu. Miał racje, w naszej walce działo się za mało akcji. Nadal się uczymy, więc myślę że nam to wybaczy. Na początku treningu ćwiczyliśmy manewr pozwalający rozpędzanie łódki głównie przed startem. Nasza ulubiona trasa jeszcze chyba nikomu się nie znudziła. Pływaliśmy po niej dłuższy czas a potem kilka innych ćwiczeń i do portu. Zmęczeni, głodni i zmarźnięci po zrobieniu żagli i łódek poszliśmy zajmować się naszą ulubioną rzeczą po zejściu z wody. Prysznicem. Po nieudanym bieganiu które skończyło się pójściem do sklepu był czas wolny w którym mam zamiar trochę się pouczyć, ale chyba mi to nie wyjdzie (jak codziennie).
Ostatni dzień minął bardzo przyjemnie. Choć wydawało się że pogoda będzie idealna do drużynówek, jednak wiało za mało. Usiedliśmy sobie przy stolikach i czekailiśmy na wiatr. Każda grupa miała oddzielną odprawe z innym trenerem. Nam, trener Zizi póścił kilka krótkich filmów z drużynówek na Mistrzostwach Swiata . Po chwili rozwiało się tak że łódki zaczęły kołysać się w tą i we wtą. Zmieniliśmy trochę ustawienia i zeszliśmy na wode. Na początku wszyscy razem ćwiczywliśmy starty a półwiatru i halsówke. Następnie podzieliliśmy się. My z trenerem Zdzichem popływaliśmy jeszcze kilka halsówek, fordewind i półwiatrem do portu. Reszta popłynęła półwiatry spływając tymsamym do portu. Po zrobieniu częściowo łódek (czarterowane nie miały dolnych poktowców) poszliśmy pod upragniony prysznic. Był to ostatni dzień, więc nie żałowaliśmy wody . Zgrupowanie uważam za udane ponieważ nie było wcale łatwych warunków, ale to nawet lepiej ponieważ więcej zdołaliśmy się nauczyć niż jakby była codziennie flauta. Musze także podziękować Hani, mojej współlokatorce z którą spędzałam zazwyczaj wolny czas. Naprawdę warto było pojechać !
Oczywiście wspomniałaś o naszym udanym podczepianiu się na hol